piątek, 11 kwietnia 2008

Wrażenia z pobytu w szkole:

Pierwszego dnia dzieci otrzymały zestaw podręczników (nieodpłatnie!!!) i przyborów do kolorowania, pisania i matematycznego działania. I jeszcze żółte czapeczki z logo szkoły. Wszystkie rzeczy, jakie dziecko ma w szkole (poczynając od kapci, a kończąc na gumce do ścierania) są podpisane imieniem malucha. Kapciuchy, stroje do ćwiczeń już się różnią - rozmiarem. W szkole dziecko nie może mieć nic ze sobą do picia ani do jedzenia. W szkole jest lunch i wody pod dostatkiem.
A teraz to, co dzieci lubią najbardziej … przerwa. Jest jedna w połowie zajęć, półgodzinna. W czasie zajęć standardowe pięcio-minutówki na rozprostowanie kości i toaletę. Co jest innego niż znam z własnej edukacji? Uwagi dzieciom nie są zwracane na forum klasy. W razie wpadki malucha, nauczyciel podchodzi do delikwenta, kuca obok niego i prawie, że na ucho mówi mu parę słów … Podziwiam cierpliwość Alka nauczycielki. Na przerwie dzieci tłumnie biegają albo na dworze, albo w szkole, też się boksują, chłopcy opryskują wodą dziewczynki, te się skarżą Pani – norma, wszystkie dzieci nasze są. Jednakże nie pamiętam ze swoich czasów szkolnych by Panie Nauczycielki się z nami w czasie owej przerwy bawiły. Aleksy już takie doświadczenie nabędzie. Wygląda to tak, że kilku nauczycieli gra z dziećmi w piłkę, inni skaczą na skakance albo bawią się w berka. Na owej przerwie czasami widzę tylko dzieci małe, z dwóch pierwszych klas. Przerwy, jak się dowiedziałam, bywają o różnych porach – dla małych i dużych oddzielnie. Rodzice są angażowani w zajęcia, tzn. w tym tygodniu musiałam przygotować własnoręcznie 2 ściereczki odpowiednich rozmiarów, podpisane imieniem. Podobno takich dziergań i wycinanek będzie więcej … .

Tam i z powrotem
Jak maluchy dostają się do szkoły? W miasteczku jest kilka punktów zbornych. Rano o 7.30 (to my) spotykają się dzieci w pobliskim parku. Jeden z rodziców (codziennie inny) ma piecze nad owym spotkaniem, tzn. jest w tym parku. Liderem grupy (nasza nazywa się Mutsuai jak nazwa dzielnicy), tj. przewodnikiem i opiekunem jest kolega z czwartej klasy. On to wie ile dzieci ma być w tym parku. Jak już się wszyscy zejdą (nie są punktualni), ekipa w żółtych czapeczkach wyrusza na półgodzinną wędrówkę do szkoły, a owy rodzic wraca do domu. Po drodze, jak i w polskich miasteczkach, Panowie (w tej roli - policjanci) stróżujący na przejściach dla pieszych. No może z tą różnicą, że tu dzieci machają do tych Panów i chóralnie im się kłaniają, czego pilnuje lider grupy. Dwa dni temu padał deszcz o poranku i wiał silny wiatr. Zadzwoniła do mnie jedna z mam i powiedziała, że dziś rodzice wiozą dzieci do szkoły. A więc 2 mamy, co miały ośmioosobowe samochody zdzwoniły się i pozabierały spod domów pociechy. Przyznam, że byłam w szoku organizacyjnym.
No a z powrotem jest tak. Pani na koniec lekcji czyta imiona dzieci i nazwy grup, do których są przypisane. Przed szkoła czekają rodzice z żółtymi flagami z nazwą grup. Powrót odbywa się więc pod okiem jednego z rodzica do celu, w naszym przypadku parku Onna No Nuki Koen. Ale, że 2 dni temu padało cały dzień, więc zostaliśmy z Alkiem dostarczeni samochodem pod same drzwi naszego domu, przez jedna z mam.
Taka organizacja dostarczania towaru do szkoły dotyczy oczywiście tylko pierwszoklasistów, choć rano widzę też większe dzieci.
Jak u nas, w przypadku dużych odległości są busy dowożące dzieci do szkoły.

Podoba mi się oddanie nauczycieli, ich brak troski o utratę autorytetu, w przypadku gdy nie złapie piłki, ich niezwykle skromny ubiór (zbyt wystawny po prostu nie uchodzi), najbardziej jednak zadowolenie Alka.


Alek z tortem od Tomiko, naszej japońskiej znajomej.

Poranny rytuał, niespodziewanie wszedł na stałe do grafika porannych oblucji Alka.


Przed szkołą, ostatnie chwile z klockami lego...

W objęciach Michelle, naszej tłumaczki z japońskiego na australijski.

czwartek, 10 kwietnia 2008

moja minolta, zeskanowane slajdy.

U Morisana w łazience, luty 2008.

Hotel widmo.

Pałac Cesarza w Tokyo.

Sakura ozdobna, dwukolorowa.

Parasolki dla kwiatów w parku w Kamakurze.

wtorek, 8 kwietnia 2008

Co ja robię tu?





Hymn szkoły, Koyo Shogakou


Jak Alek pozował do zdjęcia.

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

KOJO SHOGAKO - szkoła KOJO

Pierwsze golenie, narazie zamiast Gillete jest Lego

Gotowy produkt do dalszej obróbki - uczeń pierwszej klasy w japońskiej szkole.

Na apelu pierwszaków wita cała szkoła.

Klasa Alka.

Pomimo całej pięknej oprawy oraz nieukrywanej radości, wiemy, że zaczynają się schody...

środa, 2 kwietnia 2008

1 kwietnia wśrod drzew wiśni w Kamakurze



na Wakamiya Oji:


na Kamachi Dori:

w Hachimangu: